piątek, 23 marca 2018

Od Alexandra CD Cynthia

Słyszących słowa leżącej na o wiele wyższym łóżku kobiety, z początku miałem wrażenie, że to jedynie narząd mych zmysłów chwilowo źle odbiera słowa. Jednak, gdy ponownie usłyszałem swoje imię, w momencie podniosłem się do pionu. Zrobiłem kilka, niewielkich kroków na czworaka w kierunku odwróconej do mnie plecami, czerwonowłosej. Ta, po chwili, sama narzuciła na mnie swoją kołderkę, jakby dodatkowo chcąc zmusić mnie do przybliżenia się. Przełknąłem nieco głośniej ślinę, nie wiedząc do końca, co tak właściwie uczynić. Gdy już miałem wyciągać ręce w stronę dziewczyny, ta, jakby nigdy nic odwróciła się i bez zbędnego przeciągania, wtuliła w mój dosyć zagrzany tors. "Czyli jednak, Cynce się prawie zamarzło" - dodałem w myślach, obejmując przy tym jedną z rąk, ramię mej właścicielki.
- Wiesz, że ubranie się lepiej, mogłoby sporo dać? - wtrąciłem, już od dłuższej chwili móc lepiej zapoznać się ze strojem dziewczyny.
- Jasne, jasne... - fuknęła, prychając cicho. - Po co mi jakieś grubsze ubrania, gdy załatwiłam sobie prywatny kaloryfer? - dodała, przy tym z lekka się uśmiechając.
- Zabawna jesteś... - odparłem niemalże od razu, pozwalając sobie delikatnie pobawić się końcówkami włosów Cynki. - Nie wspominając nawet, że w ogóle mnie nie znasz... - skwitowałem nieco ciszej, nieustannie pozostawiając oczy otwarte. Nie minęło pięć sekund, a w okolicy żeber poczułem bardzo nieprzyjemne ukłucie. Niby to takie urocze, a jednak jak się zdenerwuje... Lepiej uciekać gdzie pieprz rośnie, zanim nie trafi cię prosto w najczulsze miejsce. Przynajmniej obdarzyła mnie swym miłosierdziem i dostało mi się jedynie w brzuch.
- Jakie to agresywne... Gdzie musiałem się znaleźć, żeby kobiety bezprawnie mogły podnosić rękę na mężczyzn... - mruknąłem pod nosem, wzdychając przy tym ciężko.
O dziwo, nie doszła do mnie żadna odpowiedź ze strony dziewczyny. Aż niepodobne, do charakteru który zdołałem jej podświadomie przypisać... Spojrzałem delikatnie w dół, by w momencie spostrzec oddaną w objęcia Morfeusza, śliczną twarzyczkę. Widocznie, stałem się jej oficjalnym pluszakiem-pieskiem, w którego towarzystwie od razu pojawia się chęć spania. Westchnąłem cicho, wplątując swe palce pomiędzy jej długie loki. Dzisiejszy dzień był naprawdę dziwny... Z kilkudniowego piekła, jakie musiałem przeżyć, wszystko, nagle, stało się jeszcze bardziej pokręcone. Czy tęskniłem za tamtym światem? Szczerze. Niezbyt. Przepełnione rutyną, pracą i okazjonalnym wyjściem się zabawić dni... Cieszę się, że mogłem się od tego oderwać. Chociaż sposób mojej zmiany był mocno radykalny, teraz, czułem się... Naprawdę dobrze. Bezkompromisowość to w rzeczywistości moje drugie imię. Teraz mogłem to wykorzystać, przy zupełnie nowej, praktycznie nieznanej osobie. Przynajmniej... Jest ciekawiej.
Jutro będzie jeszcze zabawniej...
... przynajmniej, ja uczynię ten dzień śmieszniejszym.
~
Sam do końca nie wiem, która była dokładniej godzina, gdy mocniejsze promyki słoneczne dostały się do mojej twarzy. Rozchylając powieki, od razu dane mi było dostrzec dwie postacie, które nadzwyczaj przejęte przebierały w jakiś rzeczach. Sięgnąłem w kierunku szafki, znajdującej się obok łoża... Przynajmniej w teorii, powinny znajdować się tam moje okulary. Przekląłem pod nosem, uświadamiając sobie, że musiały się one na powrót znaleźć w posiadaniu Cynthii.
- Czy łaskawe panie, mogłyby poinformować moją osobę... Co tak właściwie się dzieje? - powiedziałem dosyć głośno, by najwidoczniej zwrócić na siebie uwagę postaci.
- Ach! No tak! Mój biedny, ślepy piesek potrzebuje okularków... - doszło do mnie po chwili ciche westchnięcie dziewczyny. Zanim zdążyłem cokolwiek powiedzieć, niespodziewanie, dane mi było wyczuć ciężar dziewczyny na swych biodrach. Widocznie, ona podobnie jak ja, nie potrafi    powiedzieć sobie "stop", gdy na czymś bardzo jej zależy. W tym wypadku... Niestety, priorytetem czerwonowłosej jest wykorzystywanie mojej wady wzroku, dla swojej rozrywki.
- Ostatniej nocy... Mam nadzieję, że było ci dobrze... - uśmiechnąłem się jakby wymownie, chcąc, by me słowa dotarły do  oddalającej się już, nieznanej kobiety. Najpewniej była to swego rodzaju służka Cynki, która musiała pojawić się w pokoju na jej wezwanie.
- A obiecywano mi, że ten kundel nie będzie sprawiał żadnych problemów... - prychnęła cicho, po czym w momencie, na powrót znalazła się na ziemi, odrzucając mi okulary. Zaśmiałem się mimowolnie, zakładając ów przedmiot na swój nos. Dopiero wtedy dane mi było dostrzec, że przedstawicielki płci pięknej  zajmowały się nowymi ubrankami dla mnie. Zerwałem się dosyć mozolnie na równe nogi, by po kilku sekundach móc znaleźć się przy dziewczynie. Trzymała w dłoniach jakiś wieszak, z kompletem ubrań.
- W tej koszuli... Chyba utopiła byś się... - stwierdziłem, jakby w zastanowieniu podkładając dłoń pod podbródek.
- Zaraz cię trzasnę i będziesz zmuszony przebierać się w mojej obecności. Wtedy sprawdzimy, kto i w czym jest taki mały... - wypaliła w momencie, a na jej usta wpłynął wymowny uśmieszek. Westchnąłem nieco, odbierając od niej wieszak oraz zawieszone na nim ciuchy.
- Możemy się przekonać w praktyce, jeśli tak ci zależy... - odparłem po chwili i nie czekając na jej reakcję, ruszając w stronę łazienki. Przybieranie na siebie każdego z elementów stroju, zajęło mi nie więcej niż pięć minut, dzięki czemu po ich minięciu, z idealnie złożoną pidżamką mogłem na powrót znaleźć się w sypialni. Z uśmiechem odrzuciłem gdzieś na bok przebrane ubrania, przy tym poprawiając rękawiczkę owijającą moją dłoń. Po chwili, jakby chcąc jeszcze bardziej wypatrzyć wzrost dziewczyny, stanąłem sobie zaledwie metr od niej. Przyglądając się istotce z góry, skrzyżowałem ręce.
- Więc jak będzie? Teraz dostanę obrożę, smycz i kaganiec? - podpytałem, nachylając bardziej nad Cynką.
<Właścicielko?>

wtorek, 20 marca 2018

Aisu Kichō, 


Imię i Nazwisko: Jego imię brzmi Aisu, oznacza to "lód". Nazwany tak został przez swoje śnieżnobiałe włosy i chłodna spojrzenie. Początkowo, kiedy myślano, że urodzi się dziewczynka miał mieć na imię Yukiko, oznaczające śnieżne dziecko. Nazwisko posiada po ojcu, a brzmi ono Kichō, oznaczające tyle co "cenne". 

Pseudonimy: Wołają, a raczej wołali, w szkole na niego Moroi, z japońskiego oznaczający "Kruche". Tak również go traktowali, jak nieporadne dziecko i dbali o niego, czasami Aisu się z tego powodu denerwował ale nie na długo.

Wiek: Przeżył całe siedemnaście wiosen, z tego co mu wiadomo przynajmniej. 

Rasa: Po rodzinie tego nie odziedziczył, nikt z nich nie był nadnaturalnym, przez co zorientował się, że coś musi być nie tak. Moroi jest kotem, w przenośni jak i dosłownie. Zachowuje się tak jak te futrzak czasami, a także potrafi się w takowego kociaka przemienić. Jako kicia Aisu ma śnieżnobiałe futro i krwistoczerwone oczy, jest bardzo puchary i uwielbia mizianie! 

Płeć: Początkowo miał być on dziewczynką, wszystko jednakże dowodzi, że jest inaczej. No może poza zamiłowaniem do zakupów. Ludzie w różnych aspektach mogą przejawiać różne formy, Aisu natomiast jest mężczyzną, który czasem zachowuje się jak nadąsana panienka.

Orientacja: Teoretycznie heteroseksualny, w teorii jednakże, gdyż Aisu nie czuje zainteresowania kobietami, a wręcz przeciwnie - mężczyznami. Oczywiście zwykle jest postrzegany jako aseksualny że względu na swój dystans do bliższych relacji nazywanych zauroczeniem bądź miłością. Tak więc Aisu jest homoseksualne, nie ukrywa tego, jak i się z tym bardzo nie obnosi. 

Charakter: Chłopaczek jest na pierwszy rzut oka cichy i spokojny, ułożony i posłuszny, idealnie grzeczny. Nic bardziej mylnego! Może i zwykle siedzi cicho i się słucha ale nie zawsze i nie wszystkich, kochany kociak pokazuje pazurki częściej niż może się wydawać. Oczywiście zawsze słuchał się i odnosił z należytym szacunkiem do rodziców, opiekunów bądź nauczycieli, do reszty natomiast.. No cóż tu dużo mówić, czas to mówił z arogancją i kpiną. Oczywiście o ile w ogóle się odezwie. Kiedy ma do czynienia z prawdziwym idiotą milczy i patrzy z politowaniem, jak na swój wiek do perfekcji udoskonalił swój sarkazm, umiejętność obrażania idiotów tak aby się nie zorientowali, jak i ironię. Mimo niepozornego wyglądu potrafi się nieźle odgryźć i zgasić swoich rozmówców. Przy osobach, do których odnosi się z szacunkiem jest wręcz aniołem. Wilkiem w owczej skórze. Potrafi perfekcyjnie grać na uczuciach innych, idealnie opracował szantaż emocjonalny, dzięki czemu jest również świetnym manipulantem. Taki aniołek? Niemożliwe? A jednak. Aisu ma okropny charakter dla obcych, nienawidzi zmieniać otoczenia, boi się innych i przybiera taką a nie inną defensywę. Szczerze, Aisu sam siebie próbuje połamać i wmówić sobie, że jest taki na prawdę. Usilnie sobie to wmawia, uznając swój prawdziwy charakter za największą słabość. Moroi bowiem jest małym dzieckiem bojącym się świata, chcącym się przed wszystkim i wszystkimi schować, chłopcem potrzebującym bliskości i krzyczącym, błagającym i skomlącym o pomoc w środku. Duszącym w sobie uczucia. Milczącym. Strachliwym.
Aparycja: Aisu to chłopak o drobnej budowie, jak na siedemnastolatka dość niski, mierzy niecały metr siedemdziesiąt i niewiele waży. Moroi ma bardzo jasną skórę, jak i lekko przydługie włosy, które są wręcz śnieżnobiałe. Posiada piękne, duże i głębokie czerwone oczy, delikatne rysy twarzy i lekko zawarty nie dodają mu uroku, przez co niekiedy inni nie wierzą w pożądaną przez niego liczbą przeżytych wiosen. Chłopak, na którego twarzy rzadko można zobaczyć delikatne usta wykrzywione w chociażby delikatny uśmiech, ma bardzo śliczny uśmiech, którego nie pokazuje. Aisu ma również bardzo szczupłe ręce, dłonie drobne i blade zakończone długimi, prostymi palcami. Da się u niego zauważyć delikatny zarys mięśni, głównie na brzuchu. W zwyczaju ma ubierać bluzy i koszule pod spód, nie przepada za krótkim rękawem nawet kiedy jest strasznie ciepło. Nie można go zobaczyć w jakiś rażących kolorach, ubiera on zwykle neutralne kolory, takie jak biel czy czerń. Bardzo mu pasuje kolor biały i niebieski, jednak tylko w tym pierwszym chodzi często albo w ogóle. Bluzy obowiązkowo muszą mieć kaptur, lubi to naciągnąć po sam nos.


Historia: Aisu miał spokojne dzieciństwo, wychowywali go dziadkowie, gdyż rodzice w pogoni za karierą często wyjeżdżali. Nie miał do nich o to żalu, ale ich kontakty były bardzo ograniczone, w pewnym momencie całkowicie się urwały. Chlopak był bardzo lubiany w szkole, z nikim nie miał bliższych relacji, jednakże nie miał problemów z kontaktami międzyludzkimi. Po śmierci jego głównych opiekunów nagle pojawili się rodzice. Początkowo udając, że wszystko jest dobrze, sprzedali go. Aisu nie przejął się tym jakoś bardzo, od zawsze był bardzo posłuszny wobec opiekunów, nie słuchał jednak nigdy rozkazów innych.
Rodzina: Opiekowali się nim dziadkowie, dopóki nie zmarli. Rodzice sprzedali go, ma podobno rodzeństwo, jednak nigdy go nie poznał.

Miejsce urodzenia: Japonia

Miejsce zamieszkania: Cycaria

Cechy szczególne: Najbardziej rzucają się w oczy jego śnieżnobiałe włosy oraz głębokie i ostre czerwone oczy.

Inne: *Kocha literaturę. *Nienawidzi słonych rzeczy *Lubi się przytulać ale ćśś! *Uwielbia mizianie za uchem i po brzuchu.

Właściciel: PetParty|hw -- li-sensei@protonmail.com/masochistyczny_kociak@poczta.fm|mail -- Błędny Ognik|discord

Etykiety: Kicia

Od Cynthii CD Alexander

Patrzyłam na niego, trochę zaskoczona.... Ba, a nawet bardzo. Co on wyrabia?!
Ale... Z drugiej strony, to trochę słodkie. Nawet bardzo.
Mimo że jest irytujący...
Ale nie, nie. To i tak dziwne, że tak łatwo to zaakceptował.
- ...Dziwny jesteś. - oświadczyłam, patrząc na niego z... Nie, nie z góry. On klęczy. Ja stoję.
Więc za jakie grzechy jest ze mną na równi?!
Łypnęłam na niego spod byka.
- Niezwykłe, że tak szybko pogodziłeś się z byciem na mojej łasce, a to, że udajesz lokaja mogłoby być nawet urocze... Gdyby nie to, że czuję się jeszcze mniejsza gdy tak klęczysz. - burknęłam, patrząc na jego twarz, okraszoną lekkim uśmiechem. - Już, wstawaj! Jest późno, zaczyna robić się ciemno, zimno, a nie mam ochoty dalej sterczeć na tym korytarzu. - zacisnęłam palce na jego dłoni i pociągnęłam go dalej, żeby wreszcie dotrzeć do cieplutkiego łóżeczka. Tu jest tak ziiiimno...

Dotarliśmy. Wykorzystałam czas, gdy chłopak się oporządzał, i również się ogarnęłam. Pod wierzchnim, ciepłym ubraniem miałam już tylko piżamę, to raczej dlatego marzłam....
- Tutaj masz łóżko - wskazałam na niskie ale spore, okrągłe łoże. Wstawili je tu specjalnie dla niego....
 ...Hmm, kolacji jeszcze nie ma na stole. Pewnie zaraz przyniosą.
Lexi usiadł na swoim posłaniu. Wyglądał na zmęczonego...
Albo to ja byłam zmęczona, więc wszystko dla mnie tak wyglądało. Też możliwe.
Usłyszałam pukanie do drzwi. Jedzeeeenie~~

Już kilka chwil później siedzieliśmy przy stole, na mojej wygodnej kanapie, zajadając się tym pysznym jedzeniem. Lexi na początku wydawał się być trochę niepewny, ale jak można odmówić takiemu żarciu?
Tak więc, jedliśmy, w ciszy, która była nawet komfortowa. Jedzenie zbliża ludzi...
Obserwowałam go ciągle, powoli kończąc swoją porcję.
Wreszcie oblizałam palce, wzdychając błogo. Taaak, to było budujące. Teraz mogę iść spać.
Jak na potwierdzenie własnych myśli, ziewnęłam tak szeroko, że aż mnie szczęka rozbolała. Alexander również skończył już posiłek.
- No, już, do łózka. Spać idziemy. - pogoniłam go, zrzucając z siebie okrycie i poprawiając piżamę. Omiotłam mężczyznę wzrokiem. Nie ruszył się z miejsca.
- Już! - tupnęłam groźnie, po czym stanowczym ruchem zgasiłam światło. Wślizgnęłam się do łóżka, kokosząc się pod przykryciem. Sama sobie życzyłam dobranoc.

....ile to już minęło?
W pokoju panowała cisza. Lexi położył się już dawno, może spał, może nie.
Ja na pewno nie.
A to czemu?
Bo zamarzam.
Ugh...
..Ale, ale! Po to tu jest..!
- ...Lexi... Chodź tu, bo mi zimno! - nakazałam jękliwie.

< No chodź, grzejniczku x3 >

Od Alexandra CD Cynthia

Z mojego gardła wydobyło się dosyć głośne westchnięcie. Nie potrafię odezwać się nawet słowem, nie wiedząc właściwie z kim mam do czynienia... Chociaż jednego byłem pewien, osoba towarzysząca mi przez całą drogę, aż do tego momentu - co również udało mi się jakoś wywnioskować -, jest przedstawicielką płci pięknej. Ledwo potrafiłem dostrzec rysy twarzy, tej zapewne urokliwej istoty... Przynajmniej tak sądzi moje męskie przeczucie. Zrzuciłem z siebie coś, co jeszcze jakiś czas temu można było nazwać koszulą oraz obdarte, mocno zabrudzone dziury ze spodniami. W następnej kolejności, jakoś, po omacku podszedłem do wanny połączonej z prysznicem. O mały włos nie przewracając się, przed wcześniej niezauważony element aneksu łazienki, ostatecznie cudem trafiłem do odpowiedniego miejsca. Po chwili, na swych plecach mogłem już wyczuć te drobne, zarówno odprężające, jak i oczyszczające me ciało kropelki. Uniosłem z lekka kąciki ust, gdy trafiłem wolną z rąk na jakiś żel, czy szampon... Co za różnica. Ważne, że będę mógł zbyć z siebie brud, przebywania tych kilkudziesięciu, jak nie kilkuset godzin w klatce lub na wystawce... Czy chociaż uzyskam kilka chwil, na poukładanie sobie wszystkiego w głowie...
Sam nie wiem co do końca czuję, a co mam czuć. Ledwo potrafię przypomnieć sobie wydarzenia sprzed nagłego - jak się później okazało - wystawienia mnie na jakimś targu. Sądziłem, że w większości krajów niewolnictwo zostało zniesione lata temu, a tu proszę - spotyka mnie tak niemiła niespodzianka. Może w tym całym akcie nie byłoby nic takiego "nadzwyczajnego", gdyby nie fakt wywiezienia mnie jakimś promem, statkiem, czy co to było na obce ziemie i późniejszym - z tego co usłyszałem -, wykupieniu mojej osoby. Ach... "To wszystko jest naprawdę trudne do zrozumienia, bez możliwości doglądnięcia czegokolwiek... " - powiedziałem do siebie w myślach, po dokładnym wytarciu się i wysuszeniu włosów, dobierając do siebie odpowiedni z dostępnych strojów. Nie wiem, co ta kobieta chce ze mną zrobić, lecz jeśli da mi jeszcze coś do zjedzenia, to chyba z własnej woli stanę się z jej pieskiem... Szkoda, że nie mogę lepiej przejrzeć się w lustrze. Chciałbym ujrzeć swoją osobę, w losowo wybranej pidżamce. Sam nie wiem skąd, udało mi się wytrzasnąć przedmiot, aktualnie owijający mą lewą dłoń. Zdecydowałem się na tylko jedną rękawiczkę, chociaż dostępna była również prawa. Wyglądający zapewne przepięknie, dzięki kolejnemu cudowi - wydostałem się z pomieszczenia. Na zewnątrz, czekała na mnie - tym razem pozbawiona dwóch innych postur - kobieta. Nawet nie mogę ocenić, w jaki sposób przygląda się mojej posturze.
- Więc... Jak się nazywasz? - zapytała po kilku sekundach, chyba dobywając do swej dłoni jakiś przedmiot. 
- Alexander Nai. - przedstawiłem się krótko, robiąc przy tym delikatny skłon głową. Nie potrafiłem ukryć swego zmieszania, nie mając możliwości chociażby spojrzeć dziewczynie, jak przystało, prosto w oczy. Zamiast tego, błądziłem wzrokiem gdzieś w okolicy, chyba jej twarzy.
- W takim razie, będę na ciebie od dzisiaj mówić Lexiu! - stwierdziła, by po chwili osadzić na moim nosie dobrze znane mi okulary. Zamrugałem kilka razy, by w końcu móc ujrzeć przedstawicielkę naprawdę pięknej płci w całej okazałości. Czułem, jak z lekka się czerwienię, wpatrzony w jej idealnie krągłe, kobiece kształty. Nieco zakłopotany, poprawiłem opadający mi na twarz kosmyk włosów... 
- Może mnie pani nazywać, jak tylko sobie pani zaż- -
- Żadna "pani"! - fuknęła, tym samym wtrącając się w moje zdanie. Mimowolnie, z lekka się uśmiechnąłem, patrząc na naburmuszenie niższej dziewczyny. - Nazywam się Cynthia Cheron, lecz masz się do mnie zwracać normalnie, Cyn, czy Cynka! - dodała, krzyżując ręce nieco poniżej piersi. Zachichotałem pod nosem.
- Przepraszam za śmiałość, lecz doprawdy uroczo wygląda panienka, denerwując się... - wysunąłem niemalże bez opamiętania, nieco się schylając i przy tym, poprawiając swe okulary.
- Spróbuj jeszcze raz nazwać mnie panienką, a dopilnuję, byś już nigdy nie zobaczył swych okularków. - sformułowała dosyć dwuznacznie - chociaż w każdym przypadku, nie na moją korzyść -, przy tym prychając pod nosem.
- Jak sobie życzysz, Cynko - skłoniłem się teatralnie, po chwili cicho wzdychając. W odpowiedzi, dziewczyna jedynie odwróciła się, z dumnie uniesioną głową i krótko machnęła na mnie ręką. Nie pozostawiła mi innego wyboru, ruszyłem jej śladem, rozglądając się po korytarzu, przez który dane nam było kroczyć.
- Swoją drogą... Gdzie my się tak właściwie znajdujemy? - podpytałem, spoglądając na niższą przedstawicielkę płci pięknej.
- Królestwo Cycari. - odparła niemalże od razu. - Miejsce, w którym tacy jak ty, uprzednio wykupieni z targu, stają się pupilkami "idealnych" kobiet! - dokończyła, z entuzjazmem wymalowanym na swej uroczej twarzyczce. Z początku również się uśmiechnąłem, lecz po chwili, gdy zdałem sobie sprawę kim jestem w tym całym, chorym królestwie... Mina mi mocno zrzedła.
- Czyli... Ja jestem twoim... Takim jakby pieskiem? - podpytałem, marszcząc przy tym śmiesznie brwi. - Niewolnikiem? Służącym? - dorzuciłem kilka synonimów pierwszego, wymienionego słowa.
- Wszystkie określenia są poprawne... - zaśmiała się cicho, puszczając w moją stronę oczko. Odruchowo, nabrałem więcej powietrza niż zwykle, by po chwili spokojnie je wypuścić. Założyłem ręce za głowę, nie ukrywając swego zainteresowania postacią prowadzącą.
- Czyli mogłem trafić gorzej... Chyba, że masz jakieś dziwne plany wobec mnie... - mruknąłem pod nosem.
- Skądże, Lexiu. - wymowny uśmieszek, od razu pojawił się na twarzy dziewczyny. 
Zaśmiałem się, od razu zatrzymując krok. Spostrzegając to, osoba mi towarzysząca, po chwili postąpiła podobnie... Wpatrując się we mnie, jak w jakieś dziwadło. Chociaż... Gdyby tak spojrzeć z trzeciej osoby, na ta sytuację... Niespodziewanie, przyklęknąłem tuż naprzeciw czerwonowłosej, pozwalając sobie ująć jej drobną dłoń. Zniżyłem nieco głowę, podczas gdy drugą ręką przytrzymywałem się w okolicach górnego torsu...
- W takim razie, przyrzekam być ci wiernym i posłusznym, aż do upadłego. Cynthio~
<Cyynuuś? :> >

Od Cynthii CD Alexander

Siedziałam w ciszy na parapecie wielkiego okna, wpatrując się w mieszkańców, wyglądających z tej wysokości jak małe figurki na dziecięcej grze. 
...hmmm, a może jak robaczki? Nieeee, to nie brzmi tak ładnie....
...
Nieeeee, nie umiem! Nie umiem układać poezji, czy cokolwiek to jest!
Mruknęłam pod nosem, rozkładając się na plecach na chłodnej, marmurowej płycie. Byłam poirytowana.
Szukałam sobie zajęcia, i to nie od kilku chwil, a od paru dni. Ostatnio tak bardzo nic się nie działo, tak bardzo nic, że to było aż straszne.
Co mogę zrobić, żeby nie zdechnąć z nudów?
Patrzyłam w gorę, na łukowate okno i jasny sufit. Wsłuchiwałam się w ciszę...
Przez te ściany, drzwi i okna nie przechodziły żadne dźwięki. Byłam sama, w tym kawałeczku swojego własnego świata.
...Dawno nie byłam na targu... 
A ostatnio nie przywieźli tam nic ciekawego. Nie było w czym wybierać, i skończyło się na tym, że nic nie kupiłam, żadnego nowego towarzysza...
Na moje usta powoli wpłynął uśmiech.
- To zdeeecydownie dobry pomysł~ - zanuciłam pod nosem. Przeciągnęłam się, przytrzymując za krótką koszulkę na brzuchu. To była moja ulubiona piżama, bawełniana koszuleczka, krótkie spodenki, huhu.
W tej chwili było mi jednak nawet zimno. Zły parapet, zły. A jeszcze od tej szyby takie zimno, brr. 
Zerwałam się i zaczęłam się przebierać. Zaraz znajdę kogoś, kto zawiezie mnie na targ, pełno tu osób, które mogę zapytać...

Jakiś czas potem byłam już na targu. Jak zwykle było tu głośno. Dookoła stały stragany z różnymi przedmiotami, od słodyczy, przez materiały i ubrania oraz biżuterię bo zabawki dla dzieci. Sprzedawały, oczywiście, głównie kobiety, jednak było tam też sporo męskich i żeńskich pupili, a także mężowie i dzieci sprzedawczyń.
Szłam coraz głębiej, aż wreszcie osiągnęłam cel. Na drewnianych podwyższeniach stali ludzie ubrani w proste ubrania, aż przesadnie biedne. Dookoła chodziły tylko kobiety, oglądając wystawionych mężczyzn i kobiety. Tutaj sprzedawali mężczyźni, nie z naszego kraju. Ci, którzy przypłynęli tu tylko po to, by sprzedać niewolników.
Również zaczęłam się rozglądać. Na początku nie zauważyłam nic ciekawego, znowu.
Jednaaaakże....
Po kilku kolejnych metrach zauważyłam jasne, lśniące włosy, wystające nad innymi głowami. Ktokolwiek to jest, musi być wysoki...
Podeszłam bliżej.
...oooh, jaki ładny! 
Od razu mi się spodobał. Biorę go, na pewno. Mój.
Podeszłam do handlarza. Brodaty mężczyzna z wielkim brzuchem rozpoznał mnie i pokłonił się. Ja widziałam go po raz pierwszy w życiu, ale.... Najwidoczniej jestem rozpoznawalna. Pewnie przez te włosy.
Kupiłam go, płacąc szczodrze. Handlarz zachwalał go ciągle, mówiąc, że jest taki grzeczny, i miły, i posłuszny. Zapewniał, że mówi w naszym języku. Dostałam też od niego mały woreczek, w którym, jak się okazało, był okulary. Więc okazuje sie, że jest krótkowzroczny...
Hmm, ciekawie~
Okulary starannie złożyłam i schowałam do torby. Wróciłam do mojego nowego zakupu, wchodząc na podest razem z nim. Teraz, stojąc blisko, widziałam, że jest nie tylko bardzo przystojny, ale też wysoooki i szczupły. Wyraz jego twarzy zdradzał, jak bardzo niepewnie się czuje. Stał sztywno, a jego jasne, bursztynowo-białe oczy obserwowały mnie spod lekko przymrużonych powiek. Chyba naprawdę miał słaby wzrok...
Przyklęknęłam na chwilę, by odwiązać linę wiążącą jego dłonie od metalowego kółka w podeście. Wyprostowałam się znów i chwyciłam go za rękę.
- Chodź, idziemy. Tylko uważaj, nie spadnij! - ostrzegłam łagodnie i zaczęłam prowadzić go w drugą stronę. Kątem oka widziałam moje strażniczki, które wciąż chodziły za mną, niczym cienie. Pilnowały mojego bezpieczeństwa....
Meh, irytujące.

Okularów nie oddałam mu przez całą drogę. Cały czas go obserwowałam, przyglądając się jego twarzy. Liny krępującej go pozbyłam się już w powozie. 
Gdy znaleźliśmy się w mojej komnacie poprowadziłam go do łazienki. Czekały tam na niego ubrania i przybory łazienkowe.
- Masz tu wszystko, oporządź się trochę~ Ja tu czekam~ - wepchnęłam go do środka i zamknęłam drzwi. Okulary dostanie jak wyjdzie~

< Lexiu? >

poniedziałek, 19 marca 2018

Alexander Nai



Imię i Nazwisko: Alexander Nai

Pseudonimy: "Złotko, możesz mnie sobie nazywać jak tylko chcesz"

Wiek: 28 lat

Płeć: Niestety ta "gorsza", chodź cieszy się z bycia facetem.

Orientacja: Zdecydowanie bardziej preferuje kobiety, szczególnie te o pięknych kształtach.

Charakter: Alexander, jest osobą dbającą o zasady etykiety i kultury osobistej o każdej porze dnia i nocy. Charakteryzuje się swoją miłą postawą wobec płci pięknej. Przy swych wypowiedziach, zawsze stara się odpowiednio i adekwatnie dobierać słowa, chociaż w świecie kobiet ma szczerze niewiele do powiedzenia. Jest naprawdę wiernym swojej właścicielce pupilkiem, który zdaje się być gotów, za nią, nawet wskoczyć w ogień. Owszem, w tej kwestii jest niepodważalny. Zawsze, za wszelką cenę, nawet ponad swoje możliwości i umiejętności, stara się spełniać zachcianki swojej Pani, lecz nie da się ukryć - humorki to on posiada, czasami gorzej niż kobieta. Potrafi się sprzeciwić, czy wyrazić głośno swą opinię, jeśli oczywiście z czymś mocno się nie zgadza. W towarzystwie osób obcych, siedzi cicho, od czasu do czasu rzucając jakąś trochę bardziej, lub mniej złośliwą uwagą. Uwielbia przymilać się swojej właścicielce, chodź równie mocno ubóstwia swoje próby dokuczania jej. W głębi duszy jest nieokrzesanym, dzikim wilkiem, podszywającym się pod pod urokliwego, udomowionego pieska. Nie ukrywa swej niechęci do tutejszych praw, władz i wszystkich "nad", chociaż również w stosunku do nich, kiedy trzeba, potrafi zachować odpowiednie zasady kultury osobistej. Prawdę mówiąc, jest pełnoletnim przedstawicielem płci męskiej, lecz podobnie jak dziecko w wieku przedszkolnym, uwielbia zajadać się słodyczami o wysokiej zawartości cukrów. Takimi smakołykami można go łatwo przekupić. Niestety, mimo starań nie może się również wyzbyć tych bardziej uporczywych, nieco upokarzających jego osobę cech. Najlepszym przykładem w tym przypadku, jest zbytnia ekscytacja na nowo poznanych ludzi, czy pierwszy raz widziane przedmioty. Zachwycony "czymś nowym", bez zastanowienia potrafi podążyć w kierunku danej egzystencji. Pod to podchodzi kolejne z przekleństw dla jego ewentualnych towarzyszy, jakim jest słaba orientacja w terenie i podatność na szybkie gubienie się w tłumie. Zniknie ci z oczu, zanim się obejrzysz. Sytuacja zupełnie się odmienia w momentach zagrożenia, w trakcie których bezwzględnie oraz agresywnie w stosunku do napastnika, potrafi dosłownie wyryć w nim najokropniejsze z możliwych boleści. Jego zachowanie, jak i charakter jest naprawdę dziwaczny. Można powiedzieć, że zmienia się jak w kalejdoskopie, jest całkowicie zależny od aktualnego humoru, czy nawet źle przespanej nocy.

Aparycja: Alex jest wysokim, całkiem dobrze zbudowanym mężczyznom. Mierzy sobie 180 cm, przy wadze 65 kg. Mimo swojego marnego umięśnienia, jest biegły w sztukach walki zwanych Pencak Silat, całkiem nieźle radzi sobie z pływaniem oraz lekkoatletyką. W sytuacjach zagrożenia ostatecznego, staje się zwinnym i niezdatnym do dogonienia draniem. Jego oczy są bursztynowe, mieniące się w kolorze wyrazistej bieli. Cierpi na krótkowzroczność, przez co na nosie zawsze musi mieć okulary. Soczewki, w jego przypadku nie są na nic przydatne. Posiada również platynowe włosy, w niektórych skrawkach akcentowane delikatnym przyciemnieniem. Są one przycięte w dosyć wyróżniający się sposób. Znaczna większość włosów Alexandra jest przycięta w okolicach szyi, lecz z łatwością można dostrzec kilka, o wiele dłuższych kosmyków opadających na ramiona chłopaka. Jeśli chodzi o ubiór. Nosi przeróżne stroje, chociaż najczęściej prezentuje się w schludnych marynarkach lub koszulach. Przynajmniej tak jest ubierany przez swoją właścicielkę. Pozwala robić z siebie męską lalkę do przebieranek kiedy trzeba, chodź nie da się za żadne skarby wcisnąć w sukienkę. Jedynie na noc, rozstaje się z noszoną na lewej dłoni, trójpalcową rękawiczką. 

Historia: Jeśli ma być szczery, to sam do końca nie ma pojęcia jakim cholernym cudem, pewnego dnia znalazł się na jakimś targu przepełnionym facetami, dodatkowo otoczony przez zgraję urokliwych kobiet. Można to nazwać swego rodzaju "zanikiem pamięci", chociaż jakoś niezbyt przywiązuje uwagę do swojego "poprzedniego życia".

Rodzina: Pewnie ktoś tam był...

Miejsce urodzenia: Kto wie? Mars? Wenus? W aspekcie tego człowieka, wszystko jest możliwe.

Miejsce zamieszkania: Cycaria

Cechy szczególne: Co w nim szczególnego? To jest białowłosy aniołek z rogami...

Inne:
- Uwielbia słodycze, szczególnie ciasta i ciastka, chociaż ponad wszystko ubóstwia Tartę Tatin. Najczęściej, ów słodkości popija herbatą lub - okazjonalnie - kawą.
- Gdy nie ma ruchu związanego ze zleceniami, czy domowymi obowiązkami, potrafi przeczytać jedną, średniej wielkości książkę w jeden dzień (co rzadko się zdarza).
- Jego sen jest stosunkowo płytki, trwający nie więcej niż cztery godziny na dobę. Przy tym, nie potrafi zmrużyć oka bez przytulania się do czegoś/kogoś.

Właściciel: Vane

Cynthia Cheron


Imię i Nazwisko: Cynthia Cheron

Pseudonimy: Cyn, Cynka

Wiek: 26

Płeć: Kobieta

Orientacja: Heteroseksualna

Charakter: To małe, popieprzone coś imieniem Cynthia to koszmar każdego, kto lubi mieć władzę.
Bo to ona ją ma. Nawet jeśli nie byłaby władczynią, to i tak by rozstawiała wszystkich po kątach. Bo tak.
A mówiąc dokładniej...
Cyn nie została urodzona, by mieszkać w takich komnatach. Dla niej najlepszy byłby mały domek ,gdzie nikogo nie ma, gdzie może biegać po okolicy w samej bieliźnie... Albo w ciuchach przypominających ubranie robocze. Bo wygodnie.
Trudno jednak tego tego czegoś nie lubić. Dla wszystkich znajdzie chwilę, walczy o swoich przyjaciół, jest wierna jak pies. Oczywiście potrafi też pokazać złą stronę swojej osobowości, szczególnie, gdy musi zająć się sprawami dotyczącymi królestwa. 
Jednakże, kto wie, jaka jest jej całkowicie ukryta strona? Ta, której nie pokazuje nikomu? Ta strona, która ujawni się, gdy spełni się jej tak głęboko skrywane marzenie o...... miłości?

Aparycja: Zacznijmy od wzrostu... Wtedy wyjaśni się też, dlaczego przy lustrze w łazience stoi podnóżek...
Nasza królowa mierzy całe 152 centymetry.. Chociaż może i nie całe. W każdym razie, pomimo iście dziecięcego wzrostu jest dooobrze widoczna w tłumie...
Po pierwsze, wspaniała kształty, dzięki którym jednak pewne jest, że nie jest dzieckiem. Bujny, krągły biust i biodra, wąziutka talia, szczupłe, długie jak na wzrost kończyny. Ubiera na to, mimo że niechętnie, to, co pasuje do jej roli. Spódnice, bluzki, sukienki, jakieś koronki... A najchętniej założyłaby spodnie, meh, meh, meh.
Przejdźmy do twarzyczki.. Błękitne oczęta, które tak mądrze patrzą na świat, śliczne usteczka, potrafiące tak przepięknie się uśmiechać.... Prosty nos, słodkie policzki, równe rzędy zębów...
I te włosy. Te bujne, ogniście czerwone włosy, opadające w dzikich lokach aż poniżej pośladków, bajecznie miękkie i delikatne. Czego można chcieć więcej?



Historia: Cóż, pomimo że nasza królowa sama jest dość ciekawą osóbką, jej historia jest po prostu... Nudna. Mętna. Nieciekawa.
Nie urodziła się w rodzie władców, można powiedzieć, że miała po prostu szczęście. Poprzednia królowa nie miała dzieci, rządziła aż do podeszłego wieku, no i potem, nie tak dawno temu, na swoje zastępstwo wybrała właśnie tego małego popier... ekhm, dziwaka.
Dzieciństwo miała spokojne. Wychowała się w sierocińcu, ze względu na swój silny charakter nie dała sobą pomiatać, więc już tam rządziła.
Tyle wystarczy opowiadania o jej przeszłości sprzed pałacu... Bo kogo obchodzi, którego nauczyciela w szkole przykleiła do krzesła, a jakiemu szkolnemu wrogowi podciągnęła majtki aż na głowę...
Ciężko było jej przyzwyczaić się do królewskiego życia. Zamiast w wielkim, mięciutkim łóżku, kilkanaście pierwszych nocy spała na dywanie.
A i on był bardziej miękki od jej poprzedniego łózka...
Tak samo trudno było jej przyzwyczaić się do nie chodzenia w samej bieliźnie i tych wielkich pustych pomieszczeń...
Więęęęęęęęc, sprawiła sobie pupili~
A co się dalej stanie... Hah, dowiemy się z czasem.

Rodzina: /

Miejsce urodzenia: Cycaria

Miejsce zamieszkania: Cycaria


Inne: Jeśli ktoś chce do niej dotrzeć, musi być cierpliwy. Ta mała, uparta istota nie poddaje się zbyt szybko... Obojętnie, o co by chodziło~
 Do tego, mimo że czasem zachowuje się jak totalna idiotka, mózgu i inteligencji jej nie brakuje, co to to nie~

Właściciel: Afryka
Szablon wykonała Sasame Ka dla Zaczarowane Szablony